Zawsze będę przedkładała góry nad morze! To się nigdy nie
zmieni. Cóż, gdy dzieci wolą morze. W tym roku jednak miałam trochę gór nad morzem… nad naszym narodowym!
Już wyjaśniam: Ewa poleciła nam Sasino jako miejsce niedotknięte nadmorskim folklorem turystycznym [budy z chińskim plastikiem, goframi,
lodami, bobem, sprężynami z ziemniaka etc.], wolne od przetaczającej się
ludzkiej masy i oparawanowanych plaż.
Noclegi zaklepaliśmy u pani Ali na "Zielonym Wzgórzu" w Zielonce - 2 km przez las od wydmy w
Stilo. Stąd na plażę idzie się jeszcze kilometr przez przecudny lasek nadmorski,
silnie pofałdowany, pachnący sosną, przykryty dywanem z wielokolorowego mchu. To
właśnie dzięki tym odległościom masowy turysta nie zaludnił przestrzeni.
tu się dzieje coquettish, a tam ogromna rzecz z bourette - obecnie już na ukończeniu.
Ach, no i ta Zielonka odcięta od świata, w której górska
atmosfera panuje… Brak sklepu! Chleb piekła nam pani Gienia [i ciasto
marchewkowe i sernik!!! jak ptasie mleczko!!!] – dobrze, że maszerować trzeba
było, a i tak obwód w pasie skandaliczny przywiozłam!
Pogoda murowana, jednak udało nam się spenetrować Lębork i
Słupsk [Witkacy w miejskim muzeum, secesja na ulicach i w ratuszu]. A po drodze
z i do Wrocławia: Toruń i Gniezno. Wszystkie te miejsca piękne!!! – gorąco je
polecam Waszej uwadze. W odróżnieniu od Łeby :((( koszmarnej, w której da się
żyć chyba jedynie mocno poza sezonem, a i tak niewiele tu ciekawego. [Jedyna
rzecz warta polecenia znajduje się nieopodal Łeby. Jest to pałac w Nowęcinie, z
uwagi na boską kuchnię! Dawno nie jadłam tak pysznie, z taką finezją i za taką
przyzwoitą cenę!!! w pałacowym ogrodzie w ciszy, spokoju i jakimś takim
rozleniwieniu południowym…]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz