Z wrocławskim Instytutem Historii Sztuki już po raz kolejny wybrałam się w podróż. Tym razem do Sofii, Konstantynopola, Adrianopola i Salonik.
Autokarem!!!
Naturalnie wyposażona w druty. Miałam co prawda rozpoczętą robótkę z ulubionej bourette - jednak na metalowych dwójkach, a że prześladowała mnie wizja, iż przy ostrym skręcie lub hamowaniu wbiję je sobie w oko, zdecydowałam się na nieco większy kaliber w drewnie.
I tak oto w czasie niezliczonych godzin, spędzonych w wygodnym fotelu klimatyzowanego autokaru, podziwiając jednocześnie zapierające dech w piersiach krajobrazy Turcji, Grecji, Macedonii (!!!) i Serbii, powstał ten oto sweter dla mojej siostry Ani:
wełna - to najmiększe merino z jakim do tej poty obcowałam: OTTOCAPI Lana Gatto, kolor 13595 nabytej w BIFERNO.
druty - KP 3,5
poszło 6 motków a 170 m
Bardzo ładny sweter :) Bardzo mi się podoba w nim taliowanie, jest idealne!
OdpowiedzUsuńJa też lubię dziergać podczas podróży, a wracać z gotową robótką wprost uwielbiam!
Pozdrawiam serdecznie!
Dzieki Ewo!
OdpowiedzUsuńW glowie mam islandzki sweter inspirowany antycznymi mozaikami! Musze to tylko rozpisac... i chyba dokupic kolor?
Upaly jednak takie, ze lopi mogloby sie od samego z dloni potu zafilcowac!!!
Robie wiec w alpace - ta sie chyba nie filcuje?