sobota, 1 sierpnia 2015

piórniczek i gdy nad morzem pompa...






co począć ze sobą gdy cięgiem leje??
jeśli los rzuci Was w te zakątki w okolice Łeby [oby nie do samej Łeby!!! - to piekło! ani do tzw. Władysławowa - jw.], to polecam na słotne dni wycieczkę do Żarnowca. Tego od elektrowni atomowej. JEdnak nie z jej powodu ale ze względu na opactwo cysterek i przepiękny gotycki kościół z zachowanym wyposażeniem. W niedziele o 20.30 można tu wybrać się na koncert.

krużganki, wirydarz i urocze zabudowania z ogrodem i studnią.
parę kilometrów dalej Krokowa [pałac i szczątki ogrodu angielskiego], w której można coś zjeść [np. u Luizy, bo w pałacowej restauracji jest dość drogo].
Dobre wrażenie zrobił na mnie Puck. Niemal zupełnie pusty!!! I to w szczycie sezonu. Oto dowód: zdjęcia z puckiego ryneczku, po którym szalało na rowerkach i pieszo jedynie parę dzieciaków.




 Pucka fara [w tle] także jest niezwykła!

polecam Cafe Prowincję! Nie tylko z uwagi na autoironię [choć Puck - duszny trochę to fakt - prowincjonalny nie jest. Wiadomo, że najgorsza jest prowincja mentalna, a ta niezależna jest od warunków topograficznych!], ale także na wyjątkową atmosferę. Panuje tu minimalizm, wiklina i kremowe naturalne tkaniny. Goła cegła pomalowana na szaro z grubymi przewodami elektrycznymi pociągniętymi na zewnątrz symetrycznie. Pomimo hałasu i sporej liczby gości w pewnym momencie do kawiarni wkracza dumnie kot i niczym nie zrażony zajmuje jeden z foteli, zwijając się na nim w precel i słodko zasypiając.

A dla równowagi - także po drodze - niepozorny i pomijany w przewodnikach modernistyczny kościółek w Wierzchucinie. Bardzo nas zachwycił!
Coś dla miłośników ekspresjonizmu - jest niezwykle konsekwentny i konsekwentnie otwarty.



piórniczek dla Kamili - prosiła o wersję na sezon letni. Z bomulino przeze mnie farbowanego, szydło nr 3.0: same półsłupki - taka jestem wyrafinowana szydełkowo!!! Ale miało być na szydle, więc jest. Sztywne jak kawał niewyprawionej skóry.

4 komentarze:

  1. Piorniczek wyglada slodko- a sztywnosc w tym przydaku to chyba zaleta- bedzie trzymal forme ;)
    milo tak sobie pozwiedzac, bedac w pracy- dziekuje Ci za to ;D
    Tez nie lubie turystycznych molochow, wolimy wybierac sie do mniej znanych, pelnych uroku , bardziej zacisznych miejsc ;D
    A w zarnowcu bylam jakies sto lat temu ;D jak jeszcze tam Owsiak festiwale robil :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Stwierdzam, że wcięło gdzieś mój wczorajszy komentarz, więc w bardzo wielkim skrócie, dopisuję się do grona miłośników Pucka. Rzucewo też mnie zachwyciło. Bardzo lubię też jeździć na Hel , w sezonie nie ryzykowałam, ale we wrześniu na plaży ni żywej duszy:) A piórnik to obieżyświat i do tego jaki stylowy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Z tego wynika,że byłam nad morzem w tym samym czasie. Stacjonowałam w Jastrzębiej Górze ale z braku pogody też byłam w Pucku, Krokowej, na Helu i w Gdyni(akwarium).W czasie wichrów i pompy udało mi się wydziergać chustę i nawdychać jodu taki pożytek z odpoczynku.A teraz grzeje niemiłosiernie kiedy człowiek już po urlopie. Pozdrawiam podkarpacko Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miłe Dziewiareczki!

    dziękuję za dobre słowo i dzielenie mych zamiłowań!
    Na sam Hel nie dotarliśmy przerażeni potwornym korkiem, w którym postaliśmy godzinę, po czem zawróciliśmy...
    Ja także preferowałam wrześniowe pobyty nad morzem, pogoda nas zazwyczaj nie zawodziła, lecz od ubiegłego roku nastąpił ich kres [mam ośmiolatkę w domu...]

    OdpowiedzUsuń