wtorek, 31 października 2017

aby sie załapać na październik

to okropne, jak tu wszystko leży odłogiem...
zajęłam się inną tematyką
trochę też demotywująco działa na mnie i na proces fotografowania udziergów, mych sześć nadliczbowych kilogramów...

W zapasie miałam jeszcze z tegorocznej wiosny dwie dzianiny. Obie w całości lub w części jedwabne.

Pierwsza rzecz to sweterek z koralowego Bourette. Która to włóczka jest moim zdecydowanym faworytem w użytkowaniu. Tak wygląda na plaskacza:

 I-cordowe wykończenia:
 Jestem fanem wszelkiego I-cordu, bo chowam w nie wszystkie nitki!

 A to jedwabno-alpaczane poncho [prozaiczna Lace DROPSa], które zrobiłam ponad rok temu i dość często nosiłam.

Jest to prostokąt z dziurą pośrodku. Przerabiany prozaicznym ściegiem gładkim, tyle że ciutkę podwójną nitką, ciutkę pojedynczą.