czwartek, 2 lipca 2015

futro z yaka

Wreszcie zrobiło się ciepło! 

Siedzę w ogrodzie rodziców, 
dziewczyny moczą tyłki w  nadmuchiwanym beseniku, 
a ja wywiązuję się z obietnicy przygotowania do druku takich listów, które w latach 1810-1811 pisał z Wrocławia do swej narzeczonej w Berlinie pewien germanista, a zarazem pruski urzędnik. Postać niewymownie ponura! Filister, kołtun, nudziarz i maruda, każdą najdrobniejszą rzecz przeliczający na pieniądze! Wyobraźcie sobie, że z pruską starannością pisał te listy codziennie, wysyłał regularnie raz w tygodniu – w poniedziałki – choć nie odnoszę wrażenia, aby to wynikało z wielkiej miłości do narzeczonej – w listach nie ma najmniejszego śladu namiętności, erotyki, czegokolwiek, co tego typa mogłoby uczynić choć odrobinę sympatycznym… Sporo za to strofowania: że raz jej się zdarzyło do wysłanego podarunku nie dołączyć listu, że przed wizytą w teatrze nie przeczytała w domu tekstu sztuki i nie sporządziła z niej notatki [!!!] oraz takie, jak ta próbka poniżej:

„Za tego cudownego fryzjera, coś mi go poleciła w Berlinie - wielkie dzięki! Musi ci on być osłem z domu; gdyż od kiedy używam pomady jego produkcji, włosy wychodzą mi po stokroć bardziej niż uprzednio i życzyłbym sobie odzyskać pieniądze, które na nią wydałem.  Więc jeśli znasz w Berlinie kogoś, komu sprzykrzyły się jego włosy i chętnie by się ich pozbył, zarekomenduj mu Twego pana fryzjera, ja oddam resztki mojej pomady. Nie minie rok, jak pożegna się z ostatnim włosem.” 

Choć tu sili się jeszcze na sarkazm – ociężały wprawdzie, bardzo niemiecki – ale to prawdziwy wyjątek w całym morzu kołtuńskiej nudy! 

Wyznaczyłam sobie dzienne pensum [12 stron] i pomęczę się w ten sposób w sumie 42 dni. Traktuję tę robotę jako karę za wszelką moją niechęć do drobnomieszczaństwa. Chyba okupię tą robotą wszelkie moje przeszłe i przyszłe przewinienia w tym względzie.

Do rzeczy jednak! 

Upałom na przekór pokazuję furto z yaka!
Yaka wygrałam na loterii, jak już wspominałam, i wbrew zasadzie, że latem wełny nie tykam, zabrałam się za niego natychmiast. Ależ miękki!!!
Gdy działam sweter było zaledwie nieco powyżej 10 st. C.
Cały karczek powstał w czasie jednego, parogodzinnego egzaminu pisemnego. Kontestowałam w ten sposób próbę narzucenia mi przez organizatorów tego egzaminu wizji dydaktyki polegającej na ‘nadzorowaniu i karaniu’.

[Mogą stać się te druty wszechstronnym środkiem ekspresji – jeśli im się tylko na to pozwoli. I jak tu się z nimi rozstać?]
















Dane techniczne:
Druty chia-cho 4,5 [zaliczyłam na nich mego pierwszego magic loopa i raczej się zapiszę do klubu miłośników]
Włóczka yak Lang Yarns 5 motków czerwonej i 2 żółtej – co do metra!
Mój wkład: i-cordy na rękawach, wykończenie dołu i guziki przy otworach na kciuki.

13 komentarzy:

  1. Sweterek jest sliczny, a zestawienie kolorów takie ,,moje";-) Pozdrawiam serdecznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję Ci! dla mnie to zestawienie kolorów jest właśnie awangardowe, lecz wygrałam yaka w kolorze czerwonym i nic innego do niego nie pasowało.

      Usuń
  2. Świetny sweter, też się trochę przymierzam do Yaka, ale widzę, że jak trochę zapasów wyrobię, to się muszę skusić :) Wyszedł genialnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki okruchu. Polecam yaka na chłodne dni. Robi się błyskiem: mnie zajął 7 wieczorów, przejazdy tramwajem i ten egzamin jeden i 2 godzinki w ogrodzie botanicznym.
      Bo to grubas jest.

      Usuń
  3. Yak wygląda bardzo zachwycająco i niezwykle obiecująco, nawet na zdjęciu widać jak jest przytulny , kusisz , oj kusisz:) Wszelka Twoja inwencja twórcza (guzik z pętelką:)) urzekła mnie , wyszedł świetny sweterek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiolu, Ty to zawsze z dobrym słowem!
      Przytulniasty jest niezmiernie! Taki był czerwiec, że nawet założyłam na siebie ze dwa razy. Zdam relację jesienią, czy bardzo się mechaci.
      Ale teraz!!! Czarina - jako odtrutka na tego ww filistra. Nie mogę się od niej oderwać! Ja kieszonkę jednak wykonam - amarantową. Całość - morskie malabrigo. ściskam ciepło
      n

      Usuń
    2. morskie malabrigo plus amaranty???? dzizas... pospiesz się z tym dzierganiem! chcę już zobaczyć! już! :)

      Usuń
    3. a tak w ogóle to zapomniałam dodać, że czerwień absolutnie moja, udzierg piękny, ale kompletnie, kompletnie - kompletnie oczarowały mnie w nim łapki! to znaczy się mitenki - uwielbiam takie rękawki! dobrze, że czerwiec chłodniejszy był bo mogłaś się nim nacieszyć :D

      Usuń
    4. Już pracuję nad rękawami! Wiesz: robię dwie strony, a potem - w nagrodę za mój trud - dziesięć okrążeń!

      Zaprojektuj coś z mitenkami! Jednak parę dezyderatów:
      trzeba by dopracować brzegi otworu na kciuka (i-cord?)
      guziki to dobry pomysł, bo robi się normalny mankiet.
      dzieki!
      n

      Usuń
  4. Ależ Ty jesteś szybka! Rach ciach i kolejny cud wychodzi spod Twojej ręki! Uwielbiam tego musztardowego Yaka, a w tym połączeniu to już całkiem...
    Praca za karę zapowiada się... ciekawie. Hi, hi! Poproszę o więcej wstawek o Panu z niemieckim poczuciem humoru.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. długo się wahałam, co tu dobrać do tej czerwieni. Dziewczyny proponowały szary, jak wzięłam musztardę, to Magda wróżyła, że będę ją oddawać, ale jakoś się zgrało.

      No nie wiem... dziś np. taki fragment listu o wrocławskich kobietach:
      "Z kobietami nie rozmawiałem, bo wszystkie były stare i potwornie brzydkie. Nie przypominam sobie, abym gdziekolwiek na świecie zetknął się z tak intensywnym nagromadzeniem brzydoty, które właściwe jest tutejszym zamężnym kobietom."

      Usuń
  5. Czerwony yak wśród zielonych pomidorów ;) Bardzo mi się widzi ten sweterek, mitenki i cała reszta.
    Uh, niezamężna, ale po tym cytacie też nie lubię gościa ;) Te 10 okrążeń musi być nieziemską przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń