niedziela, 7 czerwca 2015

stary leń

a tak na prawdę to len
stary,

dropsowy, linem zwany, którego już nie produkują...
Leżał ci on u mnie już chyba ze dwa lata. Cztery motki białe i jeden granatowy, pocięte na kawałki, gdyż dziergałam z niego sweterek w cienkie, acz nieregularne pasy. Sweterek też w kawałkach... Jeden z pierwszych, za jakie się zabrałam chwyciwszy za druty.

No i naturalnie do niczego!

Sprułam i - wiedząc, że ilość jest mierna, włóczka wycofana - wyczekiwałam jakiegoś natchnienia.

Minęło czasu mało wiele, kiedy na półce słynnej kartonowej na Karmelkowej wypatrzyłam taki czerwony raczej-len - pozbawiony banderolki motek. Motek, który okazał się brakującym ogniwem!

Model Vitamin D  Heidi Kirrmaier, także już znacznie trąci myszką, ale może właśnie dlatego pasuje do tego nieświeżego lnu.

Bardzo mnie pozytywnie zdziwiło to, że gotowa dzianina nie żyje własnym życiem - nie skręca się, nie wygina, nie wyciąga!!! A właściwie się z tym liczyłam.

Noszę bardzo chętnie i często!
















6 komentarzy:

  1. no i taka sliczna swiezynka z tych staroci wyszla ;D w sam raz na lato ;D
    Pozdrawiam slonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i super wyszło! Świetnie dobrałaś kolory, a do tego pasują ci idealnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki!
      się same dobrały... jak w korcu maku. Ot, resztkowce zawsze zaskakują,bo się człowiek po nich zbyt wiele nie spodziewa...

      Usuń