- strasznie mi się podoba, jednak wykończenie brzegów - to niezłe wyzwanie. Postanowiłam wypróbować metodę pani Zimmermann - tu brzeg jest jedynie na kawałku ramion. Całość robiona w jjednej części z niespełna dwóch Solów i półtorej Gammy, mogłam pociągnąć część główną dalej do środka, byłoby o wiele lepiej...
Ale zacznijmy od czego scenerii. Bo sesji ze swetrem nie planowałam, jakoś przypadkiem wniknęła, czego wynikiem jest kompletnie niedopasowany T-shirt, wielki zgrzyt, ale w końcu jestem w Berlinie, gdzie wrażliwość jest zupełnie inna.
Jesteśmy: w czwórkę, bez Julii, która już nie ma ochoty na spędzanie wakacji z nami w tym trybie. W jakim? Podnajmujemy prywatne mieszkanie obcych ludzi, którzy akurat wybierają się na wakacje za miasto, a nie chcą, by ich mieszkanie stało puste :) [tym razem w Tempelhofie, niedaleko niegdysiejszego lotniska i w domu z lat dwudziestych, dokładnie w stylu lotniska, zaprojektowanych chyba nawet przez tego samego architekta. mieszkamy na parterze z balkonem wychodzącym na ogromny, wspólny dla wszystkich mieszkańców dwupiętrowego budynku, ogród: wielki trawnik na który z rzadka wylegają mieszkańcy, z drzewami, po których łażą dzieciaki. Ach gdybyż dziś budowano z takim rozmachem... myśląc zarówno o kawałku zieleni i o wspieraniu życia wspólnotowego].
W sobotę [bo w ciągu tygodnia pracujemy z Krzysiem na zmianę w archiwach i bibliotekach] wybraliśmy się z dzieciakami na południe miasta do ogrodu botanicznego i ogrodu wiejskiego w Dahlem. W dwa miejsca zupełnie nieoczywiste w takim mieście, gdzie zwiedza się inne zakątki, ale z półrocznym młodzieńcem trudno łazić po galeriach i to w taką pogodę!
Bardzo lubię nasz wrocławski ogród botaniczny, jest jednak maleńki. Wiadomo w samym środku miasta! Ten berliński jest tak wielki, jak nasze ZOO, łączy w sobie typową funkcję dydaktyczną z próbą ilustracji historii sztuki ogrodowej. Jest tu ogród pejzażowy, ogród włoski, ogród reformowany: to ten w którym teraz stoję:
A to już kolejny ogród: gospodarstwo rolne w Dahlem - to spokojna dzielnica na południu miasta, gdzie po II wojnie i po podziale Berlina założono Wolny Uniwersytet [Uniwersytet Humboldta był w sowieckim sektorze], to na tę uczelnie trafiłam gdzieś w zamierzchłych latach dziewięćdziesiątych, do budynku nazywanego pieszczotliwie "rdzewiejącą altaną" [wszystko było budowane w pośpiechu z blachy ale nie pozbawione uroku!] i zakochałam się bez reszty!!! Do dzisiaj nie mogę się wyzwolić. Ale do rzeczy, parę kroków od budynku germanistyki [gdzieś w połowie drogi między germanistyką a historią sztuki:)] rozciąga się to olbrzymie gospodarstwo z ogrodem, trzódką, pastwiskami dla świń, koni i krów. Można połazić, pooglądać lub rozwalić się na pastwisku tuż przy krowach. Nie jest to skansen, ani mini-ZOO wszystko jest jak najbardziej autentyczne. Jaja, mleko i plony są sprzedawane w sklepie, w soboty i niedziele otwierają restaurację i można wziąć udział w warsztatach ceramicznych. To taki relikt reformy życia z przełomu XIX i XX w.
Cardigan jest świetny. Ja chyba mam wrażliwość Berlińczyków (nie wiem, czy to dobrze, czy źle), bo dla mnie nie ma zgrzytu t-shirtowo-swetrowej. Jest dobrze. Ciekawa jest konstrukcja cardiganu, wraz z pięknymi kolorami tworzy kawał dobrego projektu.
OdpowiedzUsuńA gdybyś nie napisała, że jesteś w Berlinie, to piękne, sielskie zdjęcia pokazują inną twarz tego miasta. Pozdrawiam:))
Prawda? A tu jest multum takich miejsc, mój Berlin głównie się z takich składa. Są jeziora zupełnie jak na Mazurach, można się też kąpać w rzece, są całe dzielnice ogródków działkowych pomiędzy którymi można spacerować - to też swoisty folklor. A na północy jest prawdziwa puszcza!
UsuńBerlin nie jest też scentralizowany [jak Paryż lub Wiedeń], każda dzielnica ma swoje centrum i zupełnie inny charakter.
Śliczny kardigan! I ja zgrzytów nie dostrzegam, więc może wcale ich nie ma?
OdpowiedzUsuńSzalenie mi się podobają Twoje udziergi, więc będę odwiedzać częściej. Pozdrawiam, Kasia
dziękuję KAsiu!
UsuńZapraszam! A po jakim południowym mieście oprowadzasz?
bardzo ciekawa konstrukcja kardiganu. Nie mogę się dołożyć jak lub jest zrobiony. Wygląda genialnie!
OdpowiedzUsuńJa znam ten Berlin betonowy z centrum i nie powiem żebym była zachwycona. Ale może następnym razem wybierzemy się właśnie w te zielone zakątki tego miasta. Też często korzystamy z Airbnb 😉
Może starczy mi cierpliwości na opis. Robota jest wielce emocjonująca! Tzn. na drutach, nie opisanie.
UsuńJa jestem wielką entuzjastką Berlina, to jedyne niemieckie miasto, w którym mogłabym mieszkać. A pomieszkiwałam już w wielu różnych dzielnicach i mam wrażenie, że nie jest wcale betonowe ale może to wina mojego apologetycznego oka ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń