niedziela, 16 kwietnia 2017

A to ci dopiero! i Teatr Polski

a niech to! albo też kurka wodna! - czyli zaskakująca barwami chusta Potzblitz 





















wykonana z Sigmy langa 2 jeansowe 1,2 stalowego, zółtego i niebeskiego motka Caraibi Capolmi oraz resztek jedwabiu, którego już nie ma, przeze mnie barwionego na różowo. Napki z gammy. Wszystko na 4,5 Chia go

a to mój archiwalny wpis. Sprawy potoczyły się w tzw. międzyczasie dalej. wszystko płonie!:

Wrocław 11.11.16 
Dłuuugo nie pisałam niczego spoza światka dziewiarskiego, głównie dlatego, że mnie zupełnie opuściła pogoda ducha - czyli stan, w którym człowiek uśmiecha się do własnych myśli. Gdy jej brak - inaczej się patrzy na świat, poddaje się go niesprawiedliwej ocenie, traci wyrozumiałość dla ludzi, a do pisania znajduje jedynie negatywną motywację.
W ten to sposób całe piękne lato poszło na marne...
Ale wczoraj powiedziano mi, że "promienieję"! Przyjmując roboczo, że może nie do końca jest to pusty komplement (tym bardziej, że wypowiedziany przez osobę obdarzoną wielką empatią), postanowiłam do bloggingu powrócić.

Może jednak od końca, wpierw moje wrażenia z wczorajszego (10.11.16) spektaklu we wrocławskim Teatrze Polskim.
Po długim czasie na afisz wróciła [?] "Wycinka" Lupy według opowiadania Tomasza Bernharda.

Rzecz o manowcach, na które zawieść może życie ludzi oddanych wyższym sprawom niż problemy tzw. codzienności. O nadętej fasadzie, za którą zionie otchłań pustki, jaką stać może się nasze życie, jeśli utracimy/zdradzimy ważny i autentyczny w nim cel, uświadomiony sobie za młodu; cel, który kiedyś był w stanie porwać nas i wyrwać z przygnębiającej przytulności i mentalnej prowincji.

Spektakl w tym sensie był takim przytarciem mi nosa, bo wciąż forsuję wobec powierzonych mi młodych ludzi myśl, że wato w życiu zachwycić się i poświęcić również czemuś więcej niż zarobkowaniu i wychowywaniu dzieci. Przy czym niekoniecznie chodzi mi tylko o Boga i Ojczyznę :)


Hanswurst powrócił?
Widownia nabita do ostatniego fotela. W przedstawieniu  (obecne także w samym tekście Bernharda pod adresem wiedeńskiego Burgtheater) pojawiają się odniesienia do obecnej sytuacji naszej wrocławskiej sceny [trzech scen T[pl]:
Narzucony, znienawidzony nowy dyrektor, z którego aktorzy jawnie i brutalnie szydzili podkręcając trochę tekst i improwizując, przy głośnym poparciu widowni. Co się działo po spektaklu można zobaczyć sobie tu i tu.

Z jednej strony -jak tu nie gardzić kimś (dyrektorem), kto pakuje się w taki układ, co nim powoduje? co dobrego może zrodzić się w takiej atmosferze? Na co liczy ten, zdawałoby się, skromny pan, który przybył do Wrocławia pociągiem z niewielkim plecaczkiem na plecach.
Z drugiej mam żal do Mieszkowskiego: a) największy o to, że poszedł w politykę. Zdradził teatr! Nie dam sobie wmówić czego innego.
b) że nie był w stanie napisać pracy magisterskiej - jakby chcąc tym coś zademonstrować.  - czy nie zachował się tym samym jak bohaterowie Wycinki obserwowani przez Bernharda?


2 komentarze:

  1. Chusta piękna! Ciekaw konstrukcja. Obserwuję to, co się dzieje we wrocławskim Teatrze Polskim.Jestem zdumiona, jak szybko można zniszczyć to, co dobre. Zresztą niszczy się wszystko, w każdej dziedzinie. Żal, że polityka odziera nas z pozytywnych emocji, żal że polityka dzieli ludzi, żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki! To prawda, władze wdzierają się w obszary, gdzie powinny być jedynie komentowane [na scenie]. Choć wielu zapomina, że województwem rządzi platforma... a awantura zaczęła się od pieniędzy. To nie istotne jednak! Zostały gruzy i katakumby.

      Usuń