Wreszcie wyszło słońce!
Siły wróciły w me członki,
dzieci mniej kaszlą,
więc po spożyciu,
co prawda nie gęsi,
ale za to wyśmienitego sznycla po wiedeńsku (:)) taka to ze mnie patriotka...),
ruszyliśmy do parku łapać ostatnie promienie słońca.
A strzałkowaty kapturek Asji leżał już od tygodnia, cierpliwie znosząc mgły, mżawki i szarość. No i
się doczekał.
Wzór pięknie rozpisany przez Asię - wnet będzie dostępny na ravelry - awanturniczo się plecie i naprawdę trudno się przy nim nudzić!!!
PS. mąż mój osobisty, któren mnie zdejmował, twierdzi, że oko mi ucieka! Ucieka?
Ja tam żadnych uciekających/zgubionych oczek nie widzę ;)
OdpowiedzUsuńSuper kaptur :) A jeszcze bardziej podoba mi się fryzura :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
;) mam fryzjerkę zjawiskową! Męską. Klnie jak szewc! Czysta poezja! I równie zdecydowanie tnie - a czuprynę mam niełatwą do okiełznania...
Usuń