środa, 13 sierpnia 2014

Byłam ci ja letnikiem



Zawsze będę przedkładała góry nad morze! To się nigdy nie zmieni. Cóż, gdy dzieci wolą morze. W tym roku jednak miałam trochę gór nad morzem… nad naszym narodowym!
Już wyjaśniam: Ewa poleciła nam Sasino jako miejsce niedotknięte nadmorskim folklorem turystycznym [budy z chińskim plastikiem, goframi, lodami, bobem, sprężynami z ziemniaka etc.], wolne od przetaczającej się ludzkiej masy i oparawanowanych plaż.

Noclegi zaklepaliśmy u pani Ali na "Zielonym Wzgórzu" w Zielonce - 2 km przez las od wydmy w Stilo. Stąd na plażę idzie się jeszcze kilometr przez przecudny lasek nadmorski, silnie pofałdowany, pachnący sosną, przykryty dywanem z wielokolorowego mchu. To właśnie dzięki tym odległościom masowy turysta nie zaludnił przestrzeni. 
 tu się dzieje coquettish, a tam ogromna rzecz z bourette - obecnie już na ukończeniu.


Ach, no i ta Zielonka odcięta od świata, w której górska atmosfera panuje… Brak sklepu! Chleb piekła nam pani Gienia [i ciasto marchewkowe i sernik!!! jak ptasie mleczko!!!] – dobrze, że maszerować trzeba było, a i tak obwód w pasie skandaliczny przywiozłam!
Pogoda murowana, jednak udało nam się spenetrować Lębork i Słupsk [Witkacy w miejskim muzeum, secesja na ulicach i w ratuszu]. A po drodze z i do Wrocławia: Toruń i Gniezno. Wszystkie te miejsca piękne!!! – gorąco je polecam Waszej uwadze. W odróżnieniu od Łeby :((( koszmarnej, w której da się żyć chyba jedynie mocno poza sezonem, a i tak niewiele tu ciekawego. [Jedyna rzecz warta polecenia znajduje się nieopodal Łeby. Jest to pałac w Nowęcinie, z uwagi na boską kuchnię! Dawno nie jadłam tak pysznie, z taką finezją i za taką przyzwoitą cenę!!! w pałacowym ogrodzie w ciszy, spokoju i jakimś takim rozleniwieniu południowym…]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz