"...wielką czcią i uwagą darzył
Adelę. Sprzątanie pokoju było dlań wielką i ważną ceremonią, której nie
zaniedbywał nigdy być świadkiem, śledząc z
mieszaniną strachu i rozkosznego dreszczu wszystkie manipulacje Adeli.
Wszystkim jej czynnościom przypisywał głębsze, symboliczne znaczenie. Gdy dziewczyna
młodymi i śmiałymi ruchami posuwała szczotkę na długim drążku po podłodze, było
to niemal ponad jego siły. Z oczu jego lały się wówczas łzy, twarz zanosiła się
od cichego śmiechu, a ciałem wstrząsał rozkoszny spazm orgazmu. Jego wrażliwość
na łaskotki dochodziła do szaleństwa.
Wystarczyło, by Adela skierowała doń palec ruchem oznaczającym łaskotanie, a już
w dzikim popłochu uciekał przez wszystkie pokoje, zatrzaskując za sobą
drzwi, by wreszcie w ostatnim paść brzuchem na łóżko i wić się w konwulsjach śmiechu
pod wpływem samego obrazu wewnętrznego, któremu nie mógł się oprzeć. Dzięki
temu miała Adela nad ojcem władzę niemal nieograniczoną."
- pamiętacie ją pewnie od Brunona Schulza.
Boję się Adeli. Unikam jak ognia! Brzydzę się nią! Może trochę zazdroszczę - jeśli mam być szczera - ale tylko odrobinkę!
Mój nowy sweterek choć jedwabny [jak pończochy Adeli, którymi wabi ojca] jest zaprzeczeniem stylu kobiecości rozbuchanej.
To klasyczny zwyklak, znacznie wyciągnięty, pozbawiony taliowania, klatkę piersiową spłaszczający, no i szary. I zgrzebny, tweedowy.
Zaczęłam go dawno temu i rzuciłam w kąt. [Tak bywa z projektami robionymi według własnego pomysłu].
Planowałam spisać wzór, ale nie wyszło mi z tego nic nadzwyczajnego, więc się zniechęciłam.
Gdybym była Adelą, pewnie skrzętnie wykonałabym pracę w przewidzianym czasie, skrupulatnie spisała wszystko jeszcze przed przystąpieniem do dzieła. Chociaż, cofam to. Adela jest jednostką skrajnie rzemieślniczą i nie ma w niej nic z kreatywności. Zadba o porządek, pranie rozwiesi i zmiecie kurz i pajęczyny! Może jedynie ślad własnej inwencji wykazuje w opracowywaniu taktyk mamienia swą rozbuchaną kobiecością.
A teraz wygrzebałam go właśnie z uwagi na brak fajerwerków i
błyskawicznie wykończyłam, by jakoś przed samą sobą zaprotestować
przeciwko Adeli!!!
jedwab: seta tweed Lang Yarns na 3,5 KP
dziany od góry, zaczynając od I-cordu na brzeg i pętelkę.
Zapowiada się pięknie:-)
OdpowiedzUsuńzobaczymy...
UsuńUps, jaki post! Czytałam z zapartym tchem. A swetra chcę więcej, bo już mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńAfektowany ;)) suszę, suszę, ale - jak to jedwab - schnie i schnie.
UsuńNie wierzę, że może być tak źle, zajawka bardzo ciekawa, bardzo pobudzająca zmysł wyobraźni, niech już ten jedwab się wysuszy, bo i szary , żółty, i tweed, i jedwab, no nie wierzę , że mogło wyjść coś nie tak:))))
OdpowiedzUsuńWiesz, sweter jest poza dobrem i złem. Co do Adeli...? Kwestia gustu, upodobań i fetyszu ;)))
OdpowiedzUsuńSama czekam w napięciu! Niech się nieco wstąpi. Trzymajmy kciuki! Jeśli nie będzie niezłym oversizem...
Jeśli nie, [przecinek] ...
UsuńHehe, dobre. Literacko dobre i udziergi ciekawe, w dodatku w scenerii miejsca, ktore darze ogromnym sentymentem! Pozwolilam sobie wrzucic Twojego bloga na pasek u mnie, bede na biezaco z nowosciami. Pozdrowienia serdeczne, a.
OdpowiedzUsuń