czwartek, 29 października 2015

adela



"...wielką czcią i uwagą darzył Adelę. Sprzątanie pokoju było dlań wielką i ważną ceremonią, której nie zaniedbywał nigdy być świadkiem, śledząc z mieszaniną strachu i rozkosznego dreszczu wszystkie manipulacje Adeli. Wszystkim jej czynnościom przypisywał głębsze, symboliczne znaczenie. Gdy dziewczyna młodymi i śmiałymi ruchami posuwała szczotkę na długim drążku po podłodze, było to niemal ponad jego siły. Z oczu jego lały się wówczas łzy, twarz zanosiła się od cichego śmiechu, a ciałem wstrząsał rozkoszny spazm orgazmu. Jego wrażliwość na łaskotki dochodziła do szaleństwa. Wystarczyło, by Adela skierowała doń palec ruchem oznaczającym łaskotanie, a już w dzikim popłochu uciekał przez wszystkie pokoje, zatrzaskując za sobą drzwi, by wreszcie w ostatnim paść brzuchem na łóżko i wić się w konwulsjach śmiechu pod wpływem samego obrazu wewnętrznego, któremu nie mógł się oprzeć. Dzięki temu miała Adela nad ojcem władzę niemal nieograniczoną."

- pamiętacie ją pewnie od Brunona Schulza.

Boję się Adeli. Unikam jak ognia! Brzydzę się nią! Może trochę zazdroszczę - jeśli mam być szczera - ale tylko odrobinkę!

Mój nowy sweterek choć jedwabny [jak pończochy Adeli, którymi wabi ojca] jest zaprzeczeniem stylu kobiecości rozbuchanej. 
To klasyczny zwyklak, znacznie wyciągnięty, pozbawiony taliowania, klatkę piersiową spłaszczający, no i szary. I zgrzebny, tweedowy.

Zaczęłam go dawno temu i rzuciłam w kąt. [Tak bywa z projektami robionymi według własnego pomysłu]. 
Planowałam spisać wzór, ale nie wyszło mi z tego nic nadzwyczajnego, więc się zniechęciłam.


Gdybym była Adelą, pewnie skrzętnie wykonałabym pracę w przewidzianym czasie, skrupulatnie spisała wszystko jeszcze przed przystąpieniem do dzieła. Chociaż, cofam to. Adela jest jednostką skrajnie rzemieślniczą i nie ma w niej nic z kreatywności. Zadba o porządek, pranie rozwiesi i zmiecie kurz i pajęczyny! Może jedynie ślad własnej inwencji wykazuje w opracowywaniu taktyk mamienia swą rozbuchaną kobiecością.
A teraz wygrzebałam go właśnie z uwagi na brak fajerwerków i błyskawicznie wykończyłam, by jakoś przed samą sobą zaprotestować  przeciwko Adeli!!!

Nie-adela suszy się i  czeka na słońce.

tu zajawiam:


tech:
jedwab: seta tweed Lang Yarns na 3,5 KP 
dziany od góry, zaczynając od I-cordu na brzeg i pętelkę. 

sobota, 3 października 2015

sinn und form











czy też Form und Farbe: to nowa włóczka Zitrona, na którą skusiłam się zachęcona przez Magdę w jej wystąpieniu telewizyjnym.

Merino miękkie jak nie wiem co! pięknie ufarbowane! Ale jakoś nie mogłam się zdecydować: nabierałam i prułam, sięgając po coraz to grubsze druty. Doszłam do 12.00. Grubszych nie posiadam, więc twierdziłam że trzeba PALCYMA.

Gdy już luźność splotu zaczęła mi odpowiadać, zabrałam się utyskiwać na ogólną ponurość. Komin docelowo będzie noszony z malinową kurtką, więc może być stonowany, ale jednak nie dałam rady nie domieszać tej wiekowej alpaki z odzysku... [Alta-cośtam z Lana Grossa trzy nitki]. Jula miała sweterek, jednak w kluczowym miejscu wyrwała wielką dziurę. Sprułam!

Jest to  klasyczny francuz z piętnastu oczek robiony na płasko: narzucony profesjonalnie, a następnie zszyty szwem niewidzialnym, czy jak mu tam, w formę komina.

ostatecznie: forma i kolor - satysfakcjonujące!