poniedziałek, 27 października 2014

filcomania

Postanowiłam wreszcie zabrać się za filcowanie. 
Od ponad roku gromadzę materiał różnej maści: czesankę oczywiście, loki, pasma jedwabiu, lnu, folie, otulinę do rur itp. 
W tzw. międzyczasie moje dzieci już niejednokrotnie czyniły użytek z czesanki, która służyła za włosy do aktualnie wytwarzanych kukiełek [pozwoliłam Julii uszczknąć nieco z ohydnego pomarańczu, a ona z plastikowych łyżek wyczarowała całą rodzinę Weasleyów].

Więc pewnego wieczoru postanowiłam spróbować sfilcować pierwszy szal. 


Wybrałam kolor fuksji. Rychło się jednak okazało, że mam za mało czesanki i musiałam środek wypełnić pościelowym różem... 
Te esy- floresy powstały ze sprutego Polarisa -stąd te fale. [kiedyś chciałam zrobić sobie filcowany plecak, ale tuż przed włożeniem go do pralki doszłam do wniosku, ze waży prawie kilogram i że i tak nie będę go nosić, więc mam niezły zapasik Dropsiej włóczki do filcowania].
Szal ma ogromne dziury, ale to co te dziury otacza - cała reszta - jest solidnie ubita!
Mimo wielkich niedoskonałości ma swój urok i będę go nosiła!






Ale co się działo dnia następnego!
Zachęcona względnym sukcesem, postanowiłam tym razem wykonać szal bez dziur i znacznie większy. 
Poprzedni szal filcowałam około trzech godzin, więc optymistycznie zaczęłam robotę nad szalem karmazynowym po pracy około piątej. Rozłożyłam się na podłodze w kuchni:szal miał być długi a mój stół ma metr sześćdziesiąt. O szóstej przyszedł do nas z wizytą kum z dziećmi.Właśnie gdy kończyłam układać drugą warstwę czesanki. Pomimo tego, że wszystko zwinęłam w szalu znalazły się kawałki sera żółtego, liście, paprochy i inne potworności. Do roboty zabrałam się ponownie o ósmej [dwudziestej]. Filcowałam bez wytchnienia, do drugiej, kiedy to mój małżonek powiedział, że mi odbiło i że mam się natychmiast kłaść do łóżka! 
Gdy wstałam nazajutrz nie było na moim ciele jednego miejsca, które by mnie nie bolało!!! Mam zakwasy nawet w łydkach! A to nie koniec, filcowałam dalsze dwie godziny, po czym dałam pokój. Szal ma prawie trzy metry!!!

Fuksja bardziej mi się podoba...





sobota, 25 października 2014

makunkowy chevron w wersji niesubtelnej

powstał z wełny Harmony A5 i A4 po dwa motki z każdej na KP 6.

Niezmiernie barwny wyszedł - odnoszę wrażenie, że każdy motek był inny - ale adresowany jest do mej chrześnicy Mili - dziewczynki sześcioletniej, która obdarowana została przeze mnie już beretem z Harmony, do którego szal będzie jak znalazł.

Tym bardziej, że zima idzie!!!

Włóczka gruba, więc chevron odbiega od tego Makunkowego. Jest na trzy oczka, tzn:


B

o



/
I
\



o

B


B- brzegowe
o -narzut
 /  I  \ - jedno zdjąć na prawo, dwa kolejne przerobić na prawo i następnie nad powstałym oczkiem przeciągnąć zdjęte oczko.
pusta kratka - o. prawe
w rzędzie parzystym wszystkie o. przerabiamy na prawo.

robiłam na przemian dwoma różnymi kłębkami zmieniając co dwa rzędy.






poniedziałek, 20 października 2014

ku pamięci

Jak dorobiłam rękaw do mojego Flexa.

Cała zagadka Flexa polega na tym, że robi się do pewnego momentu osobno przód i tył (tyłu znacznie więcej tzn. wyżej), a następnie pomiędzy przodem i tyłem nabiera się oczka na "resztę": brakujące centymetry tyłu i przodu. Chyba więcej zdradzić nie mogę, nie łamiąc praw autorskich...

Rękawy dorobiłam tak:

połapałam [podniosłam] wszystkie nabrane oczka (patrz wytłuszczenie wyżej) - 81 o. - oraz na plecach wszystkie oczka brzegowe do wysokości początku łapania oczek z przodu: u mnie 30 o. Następnie co dwa oczka brzegowe dodałam jeden narzut (45 o. w części z o. brzegowych) - stąd te dziurki na plecach. W sumie było zatem 126 o po 63 na przód i tył. Po obu stronach w co drugim rzędzie odejmowałam po jednym o. na skos rękawa. Gdy na drucie zostały mi 42 o. przerobiłam jeszcze 10 rz. bez odejmowania i zakończyłam czterema rzędami francuza.

To tył:


to przód:
 a to spod pachy:

Oczywiście, wszystko działo się - jak to u mnie - "na gorąco". Niczego nie planowałam. Teraz sobie 
myślę, że ładniej byłoby robić rękaw od dołu, dodając po obu stronach 'widoczne' oczka przez narzut.  Potem zaś owych 45 o. [które u siebie podniosłam z o. brzegowych] zszyć z tyłem, a pozostałych 81 o. 'wcielić' pomiędzy przodem a tyłem.

Kto wie? może kiedyś?

pozdrawiam
n

niedziela, 19 października 2014

sobota, 11 października 2014

Sol - wspomnienie lata

Właściwie Sol miał mieć numer 44, ale go zabrakło... Kupiłam więc żółcie z brzoskwinią i czerwienią a potem wycięłam ponad 70 g. żółtych fragmentów, które biły po oczach... Tak średnio jestem zadowolona z kolorów! Kto wie, może  jeszcze wrócę do zieleni, bo sama tasiemka w robocie jest rewelacyjna.

Bluzka poniższa ma dekolt podobny do świętej lipki. Od  pach w dół jest już moją improwizacją, podyktowaną [bezzasadną w przypadku tej włóczki] troską o to, by całość się nie okręciła wokół mego tułowia.








poniedziałek, 6 października 2014

jeszcze len

Gdy jakiś miesiąc temu zobaczyłam, że Makunka przerabia Twinsa postanowiłam zabrać się za swoje dwie cewki, które wciąż budził mój zachwyt wyglądem, zapachem trawy, strukturą, wszystkim!
Wybór padł na Flexa Heidi Kirrmaier. Jestem miłośniczką ciekawych dekoltów, a ten jest wyjątkowy!

I tego Flexa w originale można byłoby zrobić spokojnie z jednego motka (= 500 m) Twinsa. Ja jednak byłam posiadaczką dwóch, więc postanowiłam wykoncypować co niego kimonowate rękawy. Rękawy więc są w zupełności moją własnością.